piątek, 16 grudnia 2011

Zakleszczona w zębach krat

Jedna z sal w klubie garnizonowym, Al. Niepodległości 141

13 komentarzy:

  1. Zdjęcie zrobione (jak zresztą wszystkie) in situ – w miejscu znalezienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. sory , z innej beczki, ale co robiłaś w klubie garnizonowym, myślałem że mikołajki dla dzieci pracowników wojska są objęte ograniczeniem wiekowym :P :) no chyba że robiłaś za śniezynkę ;)
    a zdjecie - w sumie co przedstawia? skarpetke? barchany? :P :)
    i gdzie tu spąg a gdzie strop jeśli już rzucamy hasłami przyprawiającymi o dreszcze :P
    Pisałem ze Starrrej..

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja też mam pytanie – co robiłeś o 3.30 przed kompem, zamiast spać jak na porządnego człowieka przystało? :p
    Strop jest tam, gdzie ten biały ściągacz, spąg – gdzie zgruchmoniona (jak by powiedziała moja Mama) reszta. Nie wiem, co to – brzydziłam się tknąć. Skarpeciszcze chyba (albo, nie daj Boże, galoty). Wygląda, jakby próbowało przedostać się gdzieś i utknęło w pół drogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja myślę, że to Superman zgubił swoją pieluchę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. To ścierka, którą Batman może mi czyścić z kurzu pelerynę :P
    SUPERMAN

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Do BATMANA i SUPERMANA

    Co tak poniewieracie moimi kalesonami :/ . Zgubiłem je podczas akcji. Oddajcie je, bo w pośladki mi wieje :\. Ja tak się nie bawię. SPIDERMAN ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odnoszę wrażenie, że autorka tego blogu może budzić postrach na warszawskich ulicach i nie tylko. To taka paparazzi w świecie rzeczy martwych. Jeśli za pleców dobiegną flesze, to wiadomo gdzie można szukać swojej facjaty, ponieważ ... możemy przypadkwo znaleźć się w kadrze jej aparatu. Prawie brakowała, abyście podziwiali moje pośladki, a nie kalesony, bo właśnie byłem w trakcie zakładania kąpielówek na basen.

    OdpowiedzUsuń
  8. Do posta powyżej:
    To Twoje ineksprymable? :-o Jeśli tak, to ciekawe, jaka jest reszta garderoby :)) I co na taką stylizację powiedziałaby moja blogowa „koleżanka” Kasia Tusk? :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, tak. To moje "napoleonki", co prawda trochę znoszone i sprane, ale to drobiazg ;). A tak odbiegając od blogu, od jutra do sylwestra nie będę miał chwilowo dostępu do netu, więc chciałbym w tym miejscu złożyć już świąteczne życzenia autorce blogu, oraz osobom odwiedzającym go, zarówno, tym których znam, jak i nie znam. Zatem ZDROWYM, POGODNYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA, UDANYCH PREZENTÓW I WSZYSTKIEGO NAJ, NAJ ... NAJLEPSZEGO :). Zagubiony z Nienacka (wyjątkowo ten post postanowiłem podpisać, pozostałe będą anonimami ;>)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mała erata: napisałem "ZDROWYM", a powinno być "ZDROWYCH" :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki, Zagubiony :))) Wyprzedziłeś mnie ;) Życzę Ci ciepłych, spokojnych i relaksujących świąt. Podpisuj się, proszę, bo już mam dość tych anonimów :p

    OdpowiedzUsuń
  12. Wojskowi, jak wiadomo higieną nie zawsze grzeszą. A i porządek utrzymują jeno z wierzchu, tak na pokaz.
    Zapewne któryś z szeregowych, podczas manewrów NATO skumplował się z amerykańdżańskim kolegą i popili sobie w okopach. Rano, gdy odtrąbiali koniec biegania w pełnym rynsztunku w płocie po pachy, obudzili się i wyskoczyli z okopów tak jak stali. A że "wczorajsza" pomroczność jeszcze ich nie opuściła łapali swoje szczelby jak leciało. Niestety, w panice i pośpiechu wymienili się nimi. I tak właśnie nasz polski, patriotyczny żołnież z orzełkiem w koronie na czapce wszedł w posiadanie ultranowoczesnego sprzętu bojowego w postaci super-hiper-czader-zajebiaszczego karabinu z pociskami o uranowym rdzeniu. Po ćwiczeniach wrócił do swej jednostki do Warszawy.
    Jak na militarnego opijusa przystało, wróciwszy do koszar rzucił nowy karabin za łóżko nie zainteresowawszy się nim. Za łóżkiem zaś stały jego błękitne skarpetki, w które czasem się przebierał w trakcie procesów kotyzacyjnych. Od czasu do czasu używał ich też do prostowania gwoździ i jak atrapę podczas ćwiczeń z rzutów granatem zaczepnym.
    Po kilku dniach zaszła reakcja. Promieniowanie z pocisków sprawiły iż skarpetkowe żyjątka poczęły rozwijać się i tworzyć cywilizację. Socksmikroby wynalazły na początku patyk. Potem wynalazły drugi patyk. Po kolejnych trzech dniach udało im się wykonać z tych patyków szczudła. Aż pewnej nocy, wykorzystując przyjęcie mikołajkowe, skarpetka ruszyła na szczudłach spod łóżka. Kolonia, która się w nich rozwijała dobrze wiedziała, że ucieczka spod zołnierskiego łóżka jest jedynym sposobem by przeżyć. Wszak od czasu do czasu pokoj soldatów są pooddawane inspekcji, a tej żadna bezpańska skarpeta nie przeżyje. Niestety, podczas tej szaleńczej próby ucieczki skarpetka biegnąć na szczudłach potknęła się i wystrzeliła w powietrze jak z katapulty. Ugrzęzła w kracie w klubie garnizonowym skąd już nie mogła się wydostać. Szansa, na bycie protoplastą, dla drugiej, inteligentnej rasy na Ziemi została odebrana tej błękitnej skarpecie.
    Gdy będziecie kiedyś rozmyslać o neandertalczykach, Sumerach, Olmekach, Atlantach czy innych superinteligentnych rasach/nacjach, po których nie zostało dziś wiele śladów wspomnijcie skarpetę, która mogła dorównać nam, ludziom. Byłby to piękny swiat, na którym w zgodzie i harmonii żylibyśmy my i niebieska skarpeta...
    amen
    t

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja w tej historii widzę spory potencjał - nawet nie tyle tej biednej, sponiewieranej skarpetki, ile Twój, drogi T. :)) Twój talent do tworzenia legend miejskich rozkwita z każdym postem ;)

    OdpowiedzUsuń